Anatomia silnika dużej rakiety nośnej. fot. Alpejski
Anatomia silnika dużej rakiety nośnej. fot. Alpejski
Alpejski Alpejski
991
BLOG

Rakieta wystartowała i wylądowała. Badacze siedzą w kozie.

Alpejski Alpejski Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Państwo represyjne? Absurdy polskiej rzeczywistości powalają. Parę dni temu na spadochronie wylądowała głowica rakiety badawczej wystrzelonej przez firmę z Trójmiasta. W każdym kraju o takim zdarzeniu pisano by z rozbawieniem, ale i sympatią dla eksperymentatorów. Nie w Polsce.

Panie Prezydencie chyba będzie trzeba ułaskawić kolejnych biedaków! Tym razem to będą naukowcy.

Jak donosi srogim głosem księdza Rafała Starkowicza „Gość Niedzielny” wobec firmy zastosowano najpoważniejsze środki zapobiegawcze. Przytaczam tu w całości relację "Gościa Niedzielnego". Przyznacie, że brzmi to bardzo groźnie.


Dwaj członkowie zarządu firmy SpaceForest zostali zatrzymani przez policję

- Rano zostali zatrzymani dwaj mężczyźni 42-letni mieszkaniec Gdyni i 39-letni mieszkaniec Rumi. Przebywają obecnie w policyjnej izbie zatrzymań - mówi st. sierż. Łukasz Brzeziński, oficer prasowy puckiej policji.

Mężczyźnie zostali za trzymani na polecenie puckiej prokuratury, która wszczęła śledztwo w sprawie "sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego zdrowiu i życiu wielu osób lub mienia w wielkich rozmiarach". Za taki czyn sprawcom grozi od pół roku do 8 lat więzienia.

Dziś rano policja dokonała także też przeszukań w mieszkaniach obu mężczyzn. - Ujawniliśmy tam elementy, które mogły posłużyć do stworzenia przedmiotu, który został odnaleziony w Mrzezinie, jak również środki chemiczne, które zostały przekazane do dalszej ekspertyzy biegłego. On określi, czy posiadanie tych substancji nie jest zabronione prawem - informuje st. sierż. Brzeziński.

Informację o zatrzymaniu członków zarządu potwierdza także Adam Matusewicz z firmy SpaceForest. Dodaje, że po odbytej dzisiaj rano 15-sekundowej rozmowie telefonicznej, nie może uzyskać z zatrzymanymi żadnego kontaktu.

Adam Matusewicz wyjaśnia także przyczyny zamieszania, jakiego źródłem stał się wystrzelona przez firmę rakieta.

- Nasza firma bierze udział w projekcie Komisji Europejskiej o nazwie DEWI. Opracowujemy sieci czujników, które komunikować się będą ze sobą bezprzewodowo. Ma to na celu wyeliminowanie kabli komunikacyjnych, co spowoduje zmniejszenie ciężaru rakiety - informuje.

Firma konstruuje rakietę, która ma być demonstratorem tych technologii. Zanim jednak ona wystartuje, trzeba przetestować poszczególne podzespoły, która mają być w niej wykorzystane. Temu celowi miała służyć rakieta, która spadał wczoraj na Mrzezino.

- Skonstruowaliśmy rakietę o szumnej nazwie Bigos. To kartonowa rura i trochę sklejki. Wczoraj przeprowadziliśmy test jednego z modułów komunikacji - mówi Matusewicz.

Bezpiecznemu powrotowi rakiety na ziemię służyć miał dwustopniowy system spadochronów. Pierwszy - mniejszy - miał otworzyć się na dużej wysokości. Drugi - duży - dopiero 200 m nad ziemią.

- Tak się złożyło, że system, który służy do wyrzucania spadochronów rakiety z nieznanych przyczyn otworzył się od razu bardzo wysoko. Prędkość opadania była bardzo mała i z powodu wiatru rakietę zniosło nam dalej niż zakładaliśmy - ujawnia. - Gdyby wszystko poszło dobrze, rakieta wylądowałaby 200-300 metrów od miejsca startu i nie byłoby tematu - dodaje.

Czy rakieta spowodowała jakieś niebezpieczeństwo? Przedstawiciel firmy stwierdza, że jeśli nawet tak, to niewielkie.

- To jest obiekt pozbawiony pirotechniki, napędzany silnikiem hybrydowym, który nie wybucha. Paliwem był polietylen. Po starcie paliwo zostaje wypalone i jedyne ryzyko polega na tym, że opadający obiekt mógłby na kogoś spaść. Realnie nie ma jednak takiego zagrożenia - stwierdza Adam Matusewicz.

Jak twierdzi, w całej Europie brakuje miejsc do testów rakiet, a na specjalne wydarzenia organizowane przez Polskie Towarzystwo Rakietowe, trzeba czekać nawet i pół roku.

Organizowane są one na poligonach wojskowych z wykorzystaniem zabezpieczenia wszystkich potrzebnych służb. Najbliższa taka impreza, na którą firma złożyła swój akces, odbędzie się dopiero w przyszłym roku.

- Jeżeli ktoś potrzebuje zrobić test czegoś, a taka potrzeba nastąpiła, to nie jest w stanie czekać pół roku, by otrzymać dostęp do poligonu, tylko wybiera sobie miejsce możliwie bezpieczne, z dala od zabudowań czy dróg - tłumaczy Matusewicz.

Uważa, że rejon rzeki Redy, z którego rakieta wystartowała jest miejscem całkowicie bezpiecznym. Są tam tylko łąki i bagna.

Inaczej rzecz widzą eksperci. - Przepisy międzynarodowe odnoszące się do bezpieczeństwa lotu mówią wyraźnie, że wszelkie działanie, które może mieć niebezpieczny wpływ dla ruchu lotniczego, musi być koordynowane. Na podmiocie, który eksperymentuje z takimi rzeczami leży obowiązek skoordynowania tego faktu - powiadomienia wojska lub innej służby lotniczej - mówi jeden ze znawców problematyki.

Aby przekonać się, czy miejsce, z którego startowała rakieta jest rzeczywiście bezpieczne, przyjrzeliśmy się stronie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.

Tam w przejrzystej aplikacji sprawdziliśmy, że zarówno rejon, z którego startowała rakieta, jak i miejsce jej nieszczęśliwego jej lądowania, leży na terenach objętych restrykcjami.

Wynikają one prawdopodobnie z bliskości lotniska na Babich Dołach. Zaznaczone kolorem żółtym obszary podpisane są nazwami: "Oksywie A" oraz "Oksywie B". Po kliknięciu na nie pojawiają się nawet numery telefonów, z którymi trzeba się kontaktować w przypadku lotów chociażby dronów.

Jeden z rozmówców sugeruje, że przypadek z rakietą mógł być próbą przysporzenia reklamy firmie SpaceForest.


Księże Starkowiczu! Ostatnie zdanie z artukułu księdza to absolutna rewelacja, albo raczej magiel.

Ludzie! Takich badaczy należy na rękach nosić, próbują coś zrobić! Ksiądz jednak sugeruje im niskie pobudki.

A policja? PAN WŁADZA ma na wszystko oko, ma baczenie, tu nie ma znieczulenia. Kolejni naukowcy opuszczą Polskę??? Kawka by tego nie wymyślił. Ja się chyba poddaję.

Drogi Rządzie! Ukarać, ukarać jak najszybciej, ale tych towarzyszy z policji. Naukowców utulić i pogłaskać po głowach. Takich ludzi Polsce potrzeba!

 

PS. I jeszcze jedna sprawa. Do Ustki z Trójmiasta niedaleko, może Polskie Wojsko pomoże? W Sztabie Generalnym na pewno znajdzie się kilku oficerów, co pomogą. Badacze z Trójmiasta myślę, że to dobry pomysł. Kurczę! Nikt tak nie kocha odpalania rakiet jak wojsko.Chyba się nie mylę???

 

Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie